Resonance Ensemble, photo by Krzysztof Penarski

Resonance Ensemble, photo by Krzysztof Penarski

Marek Winiarski

Marek Winiarski, the owner of NotTwo Records,
Dolomits, Italy, September 2009.

Jak narodził się Resonance

Na pewno nieprzypadkowo. W latach dziewięćdziesiątych miałem okazję kilkakrotnie pracować przy festiwalu Jazz Baltica w Niemczech. Pomijając normalne festiwalowe koncerty gwiazd, głównym i nieznanym mi wcześniej "na żywo", założeniem tych festiwali, było zapraszanie przez organizatorów znanych leaderów (m.in. David Murray, Maria Schneider, Steve Lacy, Django Bates) do przygotowania premierowych kompozycji na big band, złożony ze znanych muzyków pochodzących z krajów nadbałtyckich. Przez 5 dni orkiestry ćwiczyły po 6-8 godzin dziennie przed finałowym występem, a ja miałem możliwość śledzenia całego procesu twórczego - od rozdania nut w pierwszym dniu do ekscytującego koncertu na zakończenie niemal tygodnia pracy.

Po latach, już jako organizator koncertów w krakowskiej Alchemii i festiwalu Krakowska Jesień Jazzowa, pomyślałem, że byłoby ekscytujące stworzyć podobny projekt. Niejako naturalnym było, że pierwszym muzykiem, który przyszedł mi na myśl, jako głównodowodzący tego przedsięwzięcia, był Ken Vandermark - muzyk, który wielokrotnie koncertował w Krakowie w przeróżnych formacjach, który zawsze podchodził do swojej pracy z pełnym zaangażowaniem, który w swojej twórczości i działalności koncertowej nigdy nie bał się ryzykować (jestem przekonany, że bez ryzyka nie ma możliwości stworzenia czegoś naprawdę nowatorskiego w sztuce). A później to już wszystko potoczyło się szybko - wstępna rozmowa z Kenem, który entuzjastycznie zareagował na ten pomysł; wspólne ustalenie listy muzyków, których chcieliśmy zaprosić (ten etap zabrał trochę czasu, ale teraz wiemy, że nasze dyskusje miały sens); włączenie projektu do programu Krakowskiej Jesieni Jazzowej (dzięki czemu można było jakoś zapanować nad budżetem); ustalenie z całą dziesiątką muzyków możliwego terminu i przygotowanie całości od strony organizacyjnej. A już jak wszyscy muzycy pojawili się na "zebraniu organizacyjnym" w Alchemii 12 listopada 2007 wieczorem, widząc ich zapał, ciekawość projektu i entuzjazm, ale także świadomość bardzo wytężonej pracy przez najbliższy tydzień, wiedziałem, że to musi się udać. A finałowe koncerty - pierwszy we Lwowie i drugi w Krakowie - w całości potwierdziły wcześniejsze przewidywania: zadowolenie muzyków, owacje publiczności oraz nagrania, do których bardzo często się wraca są dowodem, że warto się porywać na najbardziej ryzykowne projekty. Dodatkową wartością Resonance'u jest nawiązanie między muzykami trwałych relacji, nie tylko czysto muzycznych, oraz powstanie nowych, mniejszych zespołów wyłonionych z całej dziesiątki.

Mam nadzieję, że po tych paru latach istnienia (trasa koncertowa po Europie w 2009 oraz tydzień w Chicago i okolicach w 2011), Resonance nadal będzie twórczo się rozwijał i co roku zaskakiwał czymś nowym.

Marek Winiarski



English version soon